Szukaj na tym blogu

22 lutego 2015

O sensie i sukcesie - tak różnych, a przecież na tę samą literę.


Się fani wpisu domagają, więc cóż poradzić! Ostatnio pisaliśmy, że przed pierwszym występem na zawodach (nawet jeśli to tylko treningowe zawody) przeżywaliśmy coś na kształt bardzo dobrze zorganizowanego chaosu myślowego (tak, chaos jest świetnie zorganizowany, dlatego przeważnie wygrywa z porządkiem). Skoro zaś powiedziało się "hop", to trzeba też powiedzieć "siup". 


Nie będziemy przesadnie dużo pisać, o tym co się działo, bo wiadomo, że niewiele (wg MS) i jasne też jest, że bardzo dużo (wg MM). Dlatego napiszemy, o tym jaki mieliśmy plan, czy go wykonaliśmy i dlaczego MS dostał mandat karny w wysokości 100zł.


Być może czytając wpis poprzedni rzuciło Wam się w oczy, że lubimy się katować poważnymi pytaniami w stylu "po co?" oraz "dlaczego?". Na pierwszy rzut oka może się zdawać, że to bardzo banalne zagadnienia, ale gdy je poskrobać, okazuje się, że wcale takie infantylne nie są. Wie o tym każdy rodzic dociekliwego brzdąca, który z powyższych pytań wykuwa narzędzia tortur i zdziera nimi pasy ze swych rodziców odsłaniając (często już po kilku "dlaczego?") pulsującą i krwistą bezradność przetykaną obnażonymi włóknami ignorancji. Wybaczcie próbkę tego turpizmu, ale palce jakoś same tak to napisały.


No dobrze..., rezultatem dręczenia siebie wyżej wspomnianymi pytaniami, było sprecyzowanie celu, jaki chcieliśmy osiągnąć na naszym treningowym przebiegu. Przede wszystkim chodziło nam o zmierzenie się z sytuacją stresową, z zawodami. Wiedząc, że cymbał nie jest przygotowany do zrobienia całej zerówki, nie jechaliśmy nastawieni na rywalizację, a na zrobienie konkretnych elementów z całego łańcucha. Założyliśmy, że zrobimy tyle, ile nam się uda, na ile pozwolą nam emocje Grandysa. Meldujemy, że się udało! Grandys zrobił socjalizację, przywołanie, aport, przeszkodę... i było to więcej niż się spodziewaliśmy. Po tych czterech elementach zrezygnowaliśmy i zeszliśmy z ringu. W całej stawce byliśmy gdzieś tam na końcu, ale nie miało to znaczenia. Ważne, że zrealizowaliśmy nasz plan.


Tak sobie myślimy, że skoncentrowanie na realizacji planu może być też pułapką. Jeżeli założylibyśmy sobie cel zbyt odległy i zbyt ambitny, moglibyśmy wiele rozwalić na drodze do jego osiągnięcia. Bywa, że tak się fiksujemy, aby dostać coś, na co nie jesteśmy gotowi, że zaczynamy procedurę autodestrukcji. Dlatego, bardzo dużą wagę przykładamy do tego, aby dążąc do celu nie zatracić sensu. Ot i wymyślili rzecz mądrą!  

SENS JEST WAŻNIEJSZY OD SUKCESU!

Żeby nie było - przeczytaliśmy to w ostatnim numerze "Twojego Stylu" ;-) Przeczytaliśmy również, że: "Rodzice, nauczyciele, latami kładą nam do głowy, że "powinniśmy wiedzieć, do czego zmierzamy" i że "jak już zaczniemy, to trzeba skończyć". To prawda,
ale nie cała. Trzeba rozpoczęte skończyć, o ile nadal ma to sens" (Prof. W. Łukaszewski, J. Bielinowicz, Nigdy nie jest za późno, Twój Styl, Marzec 2015).

No, i amen i alleluja!


Ps. Poza wszystkim, warto też pamiętać, żeby do celu nie dążyć zbyt szybko, bo to i niebezpieczne i kosztowne. Pozdrawiamy policjantów z Wylatowa.

2 komentarze:

  1. W takim razie gratulujemy sukcesu w realizacji sensownego celu ;-)

    Pozdrawiamy!
    Śledź też pies

    OdpowiedzUsuń
  2. otóż to mi właśnie cierpliwości brakuje... ale pracuje nad tym ;)

    Pozdrawiam!
    Świat Niko

    OdpowiedzUsuń