Szukaj na tym blogu

14 września 2015

W góry, w góry miły bracie!



Wiecie na pewno, że kochamy Bieszczady i chętnie w nie wracamy, ale przecież nie można się aż tak ograniczać. Z tego powodu, oraz w związku z remontem dachu, który nadgryzł nieco budżet, postanowiliśmy, że tegoroczne wakacje spędzimy w Karkonoszach, a przynajmniej w ich pobliżu. No, to - jak to się mówi: w góry, w góry miły bracie, tam przygoda czeka na Cie!

Mówi się też: Dolny Śląsk. Nie do opowiedzenia. Do zobaczenia. I choć jest w tym dużo prawdy, my spróbujemy jednak co nieco opowiedzieć z naszych wojaży po jego malutkim fragmencie: pogórzu izerskim. Za bazę wypadową obraliśmy wieś Pokrzywnik i Domnumer 10.


Dlaczego akurat tam? Ano, dlatego, że gdy MM zobaczyła go w Weranda Country, nie było innego wyjścia. Cudowne wnętrza, absolutnie w klimacie, który enigmatycznie określamy: "nasz"; zachwalana kuchnia, cisza, spokój i blisko w Karkonosze. Dom jest wyremontowanym poniemieckim siedliskiem, jakich mnóstwo w regionie. Mówiąc szczerze byliśmy zszokowani, jak wiele jest wkoło pięknych gospodarstw totalnie zapomnianych, obdartych, nigdy nie remontowanych, powoli chylących się ku ziemi. Tym większy szacunek dla właścicieli Domnumer 10 za to, że tchnęli nowego ducha w gospodarstwo w Pokrzywniku. Trudno też w tym miejscu nie podziękować Pani Bożence, która gotowała pysznie i pozwalała rwać gruszki :-)



 
Plan pobytu nie był do końca sprecyzowany, wiedzieliśmy jedynie, - a wiedzieliśmy bo MS miał ciśnienie na "landschafciki z raju" - że będziemy chcieli udać się w Karkonosze szlakami, które opisywał i polecał Karol Nienartowicz na swoim blogu. Ambitne plany MS zostały zweryfikowane przez życie aktywnie wspierane przez MM. I tak dobrze, że udało nam się przejść Piekielną Dolinę i bujnąć się ze Szrenicy stacji nadawczej TVP przy Śnieżnych Kotłach. Na szczęście bliska okolica samego Pokrzywnika obfituje w piękne miejsca, a dodatkowo jest relatywnie blisko do perełek Dolnego Śląska jak na przykład Zamek Czocha, który również odwiedziliśmy.
To teraz w telegraficznym skrócie, co warto zobaczyć.
  • Dziki wąwóz - dobra opcja na rozruch; ścieżka wiedzie dnem wąwozu wzdłuż strumienia uchodzącego do Bobru. Uwaga na szlak: na starych mapach zielony odbija w prawo zakręcając do Pokrzywnika ale w rzeczywistości nawrotka jest zamknięta a szlak starty z drzew. Właściwie to dobrze, bo nie jest zbyt bezpieczny. Wiedzie przez szczyt ze stromym zboczem usłanym suchymi liśćmi, luźną ziemią i sporymi kamieniami. Dodatkowo samej ścieżki już nie widać, została zatarta. Tak, tak... sami sprawdzaliśmy ("przecież skoro jest na mapie, to się przebijemy"). Tak, tak musieliśmy zawrócić. 


  • Zapora Pilchowice - zapora i elektrownia na Bobrze. Urokliwe ścieżki spacerowe dokoła górnego zbiornika, mała stacyjka. 




  • Maciejowiec - dwór i pałac. Obecnie w ruinie, choć są pierwsze symptomy remontów. Z ulicy widać tylko dwór; pałac jest ukryty wśród drzew. Teren pałacu jest ogrodzony i nie wolno tam wchodzić, więc nie korzystajcie z dziury w płocie skrytej wśród rododendronów, dobra? 



  • Siedlęcin - Wieża Książęca z gratką dla fanów średniowiecza: unikalnymi malunkami naściennymi przedstawiającymi... a sami się przekonajcie :-) Od Wieży jest też rzut beretem do Perły Zachodu - schroniska położonego na klifie spadającym do Bobru. Warto przespacerować się po okolicy.



W samym Bobrze można się oczywiście również popluskać.



  • Zamek Czocha - wiadomo, "Twierdza Szyfrów", duchy, ograbiony skarbiec, tajemne przejścia itd. Obecnie mieści się w nim hotel, ale można go zwiedzać z przewodnikiem.



  • Wleń - Pałac Lenno i zamek. Pałac jest w zasadzie w nieustającej odbudowie i jest tylko jednym budynkiem otoczonym zrujnowanymi zabudowaniami gospodarczymi. Ci wrażliwsi mogą, patrząc na podwórze, zadawać sobie pytanie: jak tu musiało być pięknie. Warto tu zajrzeć również z powodu kawiarni tam się mieszczącej (przepyszny sernik; naprawdę przepyszny).



  • Zamek Chojnik - noooo, Chojnik jest super. Jest to jeden ze szlaków polecanych przez Karola Nienartowicza i facet wie, co mówi. Warunek jest jednak taki, że wybierzecie podejście przez Piekielną Dolinę (tudzież Ścieżkę Kunegundy, ale przyznacie, że pierwsza nazwa jakoś tak lepiej brzmi), która poprowadzi was przez głazowisko aż do... no, na plan zdjęciowy Władcy Pierścieni. Pamiętacie jak Aragorn wchodził na ścieżkę umarłych? Mieliśmy wrażenie, że właśnie nią idziemy. I jeszcze ta kamienna furta na szczycie wyciosanych w skale schodów. Oł je! 






  • Karkonosze - nie ma co się rozpisywać. Tym bardziej, że nie zeszliśmy ich wzdłuż i wszerz a jedynie przeszliśmy się ze Szrenicy na Śnieżne Kotły. Będziemy musieli tu wrócić :-)






7 komentarzy:

  1. My również w tym roku wakacjowaliśmy w Karkonoszach, ale zdecydowanie bardziej relaksacyjnie, żeby się młodzież nie przemęczyła. Absolutnie przepiękne góry, z pewnością wrócimy tam nie raz, zwłaszcza, że P. w tym roku w ogóle pierwszy raz w życiu zaliczył coś takiego jak góry w lecie i ogromnie mu się spodobało.

    PS. Pieski w roli pomników - strażników drogi. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, my też relaksacyjnie! (MS)

      Nie, wcale nie... (MM)

      ;-)

      Usuń
  2. Pokrzywnik jest wspaniały. Byliśmy tam 10 dni w lipcu i wracamy na weekend w październiku.
    A pani Bożenka to pani Danusia :)
    Pozdrawiam
    aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, w październiku będą się pięknie liście wybarwiać :) Zazdrościmy.

      A Pani Bożenka, to Pani Bożenka, która pod nieobecność Pani Danusi się nami zajmowała :-)

      Usuń
  3. jak miło :) a zarazem jak dziwnie czyta się o wrażeniach wakacyjnych na "naszym podwórku" :) ! mam nadzieję, że kiedyś wpadniemy na siebie na szlaku w Karkonoszach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Góry to na prawdę piękne miejsce, ja zamierzam się tam wybrać w następnym roku.

    OdpowiedzUsuń