Szukaj na tym blogu

26 lutego 2013

O większego trudno zucha…

W dziedzinie psich akcesoriów, właściciele czworonogów toną w morzu produktów, wśród których zdecydowana większość nadaje się do… no, nie nadaje się do niczego. W produktach można wybierać i przebierać, a ich rozstrzał cenowy jest naprawdę duży. My postanowiliśmy sprawdzić, czy warto zapłacić więcej za dobrej jakości sprzęt, czy może nie warto. 
 

Tak jak się domyślacie wpis ten jest testem aktywnych użytkowników, którzy sprawdzają produkt w różnych warunkach i mają wysokie wymagania. Produktem, o którym będziemy pisać w niniejszej odsłonie są szelki Julius K9 Power.

Szelki kupiliśmy jakieś pół roku temu. Byliśmy zawiedzeni jakością standardowych, dostępnych na rynku, które nie wytrzymywały eksploatacji (plastikowy zatrzask łatwo pękł), były niewygodne w zakładaniu (miały paskudną przypadłość plątania się w plecaku) no i oczywiście w żaden sposób nie można było powiedzieć, że są ładne. Kategoria „estetyka” ich nie obowiązywała. 

A jak na ich tle wypada Julius? No więc cenowo nie najlepiej. Wersja, którą wybraliśmy kosztowała 115zł, czyli około pięć razy więcej niż standardowe, taśmowe. 

Jednak jakościowo Julius zostawia daleko w tyle standardowe szorki. Korpus wykonany jest z impregnowanego i łatwego do wyczyszczenia materiału. Mamy do wyboru kilka kolorów, plus specjalne kolory na życzenie. Warstwę wewnętrzną stanowi podszewka z certyfikatem OEKO-TEX®, co oznacza, że ma naprawdę wysoką jakość, jest hipoalergiczna i w ogóle u la la. To ważne, ponieważ konstrukcja szelek sprawia, że powierzchnia, która ma kontakt z sierścią/skórą psa jest dużo większa niż w zwykłych szorkach i musi pozwalać na cyrkulację powietrza oraz wilgoci, której brak będzie sprzyjał otarciom i alergiom. 


„Juliusy” są zapinane z boku, co oznacza, że zakłada się je poprzez nasunięcie na głowę psa pętli szyjnej i zapięcie drugiej pętli piersiowej na boku psa. Jak do tej pory nikt bardziej ergonomicznego sposobu ubierania szelek nie wymyślił. I dobrze, bo to naprawdę dobry patent. Pas piersiowy jest zapinany na solidny plastikowy zatrzask, który nie skruszał nawet przy minus dwudziestu stopniach. Oba pasy są regulowane, przy czym szyjny jest zapinany na rzep, który chyba w jakiejś kosmicznej technologii został wykonany, bo trzyma mocno i pewnie (zupełnie nie tak, jak rzepy przy moich bucikach z dzieciństwa).
 Julius pomyślał też o bezpieczeństwie. Pas szyjny na całej długości ma duży odblask, a brzegi korpusu przeszywane są odblaskową nicią. Nie muszę pisać jak ważny jest to element – szczególnie zimową porą, gdy zmrok zapada szybko i nagle zdajemy sobie sprawę, że trzeba pokonać nieoświetlony odcinek drogi, po której śmigają samochody. 

Producent „Juliusów” odrobił pracę domową w zakresie personalizacji przedmiotów. Przyzwyczajono nas, że powinniśmy czuć się wyjątkowi, niepowtarzalni. Gdyby mało nam było indywidualnego smartfona albo spersonalizowanego piekarnika, możemy nadać naszemu psu indywidualny szlif za pomocą szelek, które umożliwiają przyczepienie różnych napisów na ich boki. Standardowo jest to logo „Julius K9”, które fosforyzuje w ciemności, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dokupić za 12zł logo „CAT KILLER” (brr…), „TORPEDA”, „FBI”, czy powiedzmy „HOT DOG”. Banshee z dumą nosi „TROPICIEL” i nie są to czcze przechwałki. Tutaj mamy jednak pewien niedosyt, ponieważ dokupione logo nie fosforyzuje, no ale jakoś się z tym pogodziliśmy. 

Podsumowanie.

Zauważyliście zapewne, że najczęściej występującym przymiotnikiem w naszym teście był „solidny”. Taki faktycznie jest Julius K9. Jakość wykonania i użytych materiałów jest bardzo wysoka. Ergonomia i wygoda stosowania również, przy czym wygoda odnosi się także do wygody psa. Banshee nigdy nie zgłosiła sprzeciwu, nie miała żadnego otarcia pod pachami ani wytartej sierści, a katujemy te szelki w każdy możliwy sposób. Dodatkowo duży plus za dbanie o bezpieczeństwo psa i przewodnika oraz za rozpieszczanie odbiorców przez możliwość personalizacji.


Wady? Niektóre psy mogą nie lubić przekładania głowy przez pętle (ale to jest do wyćwiczenia), a dokupowane logo nie fosforyzuje. No i ta cena…, która jest jak najbardziej adekwatna do jakości. 

Ps. Szorki Juliusa możecie zobaczyć również noszone przez psy ratownicze – to tak na koniec, gdybyście pomyśleli, że przesadzamy z entuzjazmem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz